W tym wpisie chciałbym wejść w buty autora kryminałów i przybliżyć Wam kilka sposobów na to jak można dokonać morderstwa (oby w związku z tym wpis miał statystyki wejść zbliżone do statystyk sprzedaży książek Remigiusza Mroza 😉). Morderstwo, o którym chcę tutaj pisać, nie będzie jednak morderstwem klasycznym. Czyli w tekście nie będzie chodziło o uśmiercanie bohaterów, a raczej o to jak nie zabić burzy mózgów. Idąc dalej tym tropem, głównym bohaterem mojej opowieści będzie moderator zabójca.
Z tekstu dowiecie się m.in.:
- jak nie zabić burzy mózgów?
- jacy są najpowszechniejsi “mordercy” zespołowej pracy twórczej?
- o czym należy pamiętać, by uniknąć 5 najważniejszych pułapek stojących przed moderatorem podczas prowadzenia zespołowego generowania pomysłów?
Dowiedz się jak nie zabić burzy mózgów
Zanim zacznę, jedna uwaga dodatkowa – na naszym blogu znajdziecie kilka innych tekstów dotyczących procesów kreatywnych. W tym miejscu polecam Wam szczególnie wpis Janka „Kreatywność to proces i nie dzieje się w wannie”. Pisał on o tym, że kreatywność to proces, który wymaga przejścia przez odpowiednie etapy. Samo generowanie rozwiązań pojawia się dopiero w trzecim kroku (nie powinniśmy od tego zaczynać zespołowej pracy twórczej!). Jeśli jeszcze nie czytaliście tego tekstu, to warto nadrobić tę zaległość, bo artykuł Janka bezpośrednio wiąże się z tym, o czym piszę w moim wpisie.
Wracając do tematu głównego – jak nie zabić burzy mózgów? Poniżej znajdziecie opis 5 wyzwań, które towarzyszą moderowaniu procesów kreatywnych. Kiedy wspólnie z zespołem dochodzimy do etapu generowania rozwiązań, czyli – pisząc wprost – do burzy mózgów. Chciałem się tu z Wami podzielić pięcioma wyzwaniami, które z mojej perspektywy i w oparciu o nasze doświadczenia są kluczowe. Pamiętanie o nich sprawi, że prowadzona przez Was burza mózgów będzie efektywna. W pełni wykorzystacie potencjał Waszej grupy, czego rezultatem będzie zgromadzenie ekstra pomysłów na rozwiązanie wyzwania, z którym się zmagacie.
Kim zatem jest ów moderator – zabójca? Oto jego uproszczony profil:
1. Szybko przechodzi w tryb oceny i „podrzyna gardło” kreacji
Noblista Linus Pauling miał kiedyś powiedzieć „Żeby mieć dobry pomysł, trzeba mieć dużo pomysłów”. Trzymając się tej zasady, dobra burza mózgów to taka, która pozwala nam wygenerować przynajmniej kilkadziesiąt pomysłów na rozwiązanie wyzwania. Jeśli jako zespół mamy „wypluć” z siebie tyle idei, to musimy mieć do tego odpowiednie warunki. Jednym z nich jest odroczenie oceny, na które składa się zawieszenie krytyki (tak pozytywnej, jak i negatywnej) zgłaszanych pomysłów.
Co to znaczy zawieszenie? Mam tu na myśli, że ta krytyka powinna być odłożona w czasie i “oddzielona murem” od fazy kreacji. Czyli najpierw generujemy możliwie dużo pomysłów (najlepiej zarezerwować na to co najmniej 60 minut), a dopiero później zaczynamy je oceniać.
Moderator, który nie chce stać się moderatorem–zabójcą, musi pilnować by w zespole nie pojawiał się choćby cień krytyki. A nie jest to proste, bo ten może się przejawiać nawet w półautomatycznych westchnieniach, czy grymasach 😉. Dużym błędem ze strony moderatora będzie tu milczące przyzwolenie na krytykę werbalną i niewerbalną. Lub co jeszcze gorsze – osobiste wyrażanie pozytywnych lub negatywnych opinii o zgłaszanych przez zespół pomysłach.
2. Łączy dywergencję i konwergencję, pozwalając na wzajemną kanibalizację
Ta zasada częściowo łączy się z poprzednią, ale wychodzi też trochę dalej. Może najpierw dwa słowa wyjaśnienia, o co chodzi z tą dywergencją i konwergencją. To dwa sposoby myślenia charakterystyczne dla naszych umysłów. Gdy myślimy dywergentnie, to poszerzamy pole widzenia i staramy się możliwie szeroko spojrzeć na wyzwanie, z którym się zmagamy. Jesteśmy wówczas nastawieni na tworzenie czegoś na kształt twórczego chaosu. Konwergencja to z kolei bardziej analityczny tryb myślenia. Porównujemy ze sobą różne opcje, oceniamy je i staramy się wyselekcjonować najlepsze. Twórczy chaos zamieniamy wówczas na klarownie uporządkowany świat. Co to wszystko oznacza dla moderatora (i moderatora-zabójcy)?
Jeśli prowadząc burzę mózgów pozwolicie, aby zespół w tym samym czasie generował pomysły i od razu o nich dyskutował (czyli wymieszacie dywergencję i konwergencję), to zdecydowanie ograniczycie potencjał twórczy Waszej grupy. Doświadczenie pokazuje nam, że w takich sytuacjach konwergencja ma nieuniknioną skłonność do kanibalizowania dywergencji. Czyli zamiast generować możliwie dużo różnych rozwiązań, skupicie się na czterech, a może pięciu pomysłach. Pozbawicie się szansy na efektywne wykorzystanie potencjału grupy. Mało tego, najpewniej szybko przejdziecie też w tryb oceny, łącząc w sobie przepis na moderatora – zabójcę nr 1 i nr 2.
Interesuje Cię tematyka kreatywności? Sprawdź nasze szkolenie on-line "Jak mieć dobre pomysły"
3. Pozwala cichym siedzieć cicho (a ich twórczości ginąć po cichu)
Parafrazując nagłówek, można napisać, że moderator – zabójca nie przejmuje się introwertykami. W efekcie osoby bardziej wycofane, pracując z takim prowadzącym, często przyjmują rolę obserwatorów procesu twórczego. Dzieje się tak nie dlatego, że nie mają nic do powiedzenia. Wynika to bardziej z tego, że z różnych względów nie chcą się głośno dzielić swoimi pomysłami. Mając takie osoby w zespole nie powinniśmy pozwolić sobie na stracenie potencjału kreatywnego, który mogą one wnieść do procesu. Jak to zrobić?
Według mnie kluczowe jest tutaj przełamanie dużej bariery wejścia we wspólną dyskusję. Czyli osoba taka musi – najlepiej na początku burzy mózgów – zgłosić kilka pomysłów. Dzięki temu przekona się, że nie grozi jej nic złego ze strony innych uczestników pracy zespołowej. Mówiąc “nic złego” mamy na myśli np. krytykę. Tu znów puszczam oczko do moderatora – zabójcy z punktu nr 1 😉.
Jak pracować z introwertykami?
Czy da się zmusić introwertyka by zabrał głos na początku burzy mózgów? Wprost nie, ale pośrednio jak najbardziej. Wystarczy tak poprowadzić brainstorm, żeby zaczął się on tzw. cichej burzy mózgów. Polega to na tym, że przez 5-10 minut cały zespół pracuje indywidualnie. Każdy w ciszy zapisuje kolejne pomysły na rozwiązanie wyzwania, z którym się zmagacie. Po upływie ustalonego czasu po kolei dzielicie się spisanymi refleksjami, by potem dalej – już na głos i spontanicznie – kreować kolejne pomysły. W efekcie każdy musi się odezwać już na początku twórczej pracy zespołowej, co daje większe szanse, że wszyscy zaangażują się we wspólne działania.
4. Nie pilnuje zapisywania i powoli odcina twórczy tlen
Burza mózgów, w której wyłącznie dzielimy się pomysłami, nie zapisując ich, to prosta droga do tego by zmarnować potencjał twórczy grupy. Brak „podglądu” na dotychczasowe efekty pracy zespołu sprawia, że z biegiem czasu stopniowo zapominamy, jakie pomysły już padły. Co gorsza – nie widząc dotychczasowych propozycji rozwiązań, nie dajemy sobie szansy na to by zainspirować się pomysłami innych. By nie stać się moderatorem – zabójcą musicie bezwzględnie pilnować, by wszystkie idee zostały zapisane i dodane do wspólnej puli pomysłów.
My najczęściej robimy to korzystając z karteczek post-it, pilnując zasady, że jeden pomysł to jedna karteczka. Po zapisaniu pomysłu należy karteczkę post-it przekleić w miejscu widocznym dla całej ekipy, a kolejny pomysł – gdy się pojawi – zapisać na nowej karteczce i każdy sam musi zapisywać swoje pomysły. Jeśli Wasza burza mózgów realizowana jest zdalnie i nie możecie korzystać z karteczek, to pracujcie np. we wspólnym Google Docsie i wyznaczcie „skrybę”, który udostępni swój ekran pozostałym osobom i będzie zapisywał po kolei wszystkie zgłaszane pomysły (to lepsze rozwiązanie niż wersja „każdy sam zapisuje”; uwierzcie, że ta ostatnia lubi wygenerować nadmierny chaos 😉).
Prowadzisz zespołowe burze mózgów? Pobierz "ściągawkę" z najważniejszymi zasadami.
5. Nie dba o ciąg dalszy po burzy mózgów, pozwalając by rozpędzona kreacja rozbiła się o ścianę
Nie dbanie o ciąg dalszy, to ostatnia na dziś cecha moderatora – zabójcy. O co w niej chodzi? Na poziomie ogólnym przede wszystkim o sens pracy i o motywację. Na poziomie bardziej szczegółowym o to, że na moderatorze spoczywa spora odpowiedzialność. Trochę jak w Małym Księciu – „jesteś odpowiedzialny za to co oswoiłeś”. Co mam na myśli? Jeśli zmotywowaliście grupę, do dużego zaangażowania i do wysiłku twórczego podczas burzy mózgów, to nie możecie pozwolić, by wypracowane rozwiązania pozostały wyłącznie zapisanymi karteczkami post-it. Zmarnowanie energii grupy, to prosta droga do tego, żeby zespół stracił motywację do tego, by angażować się w kolejne procesy twórcze. No bo po co? Jaki to ma sens skoro nic się nie zmienia? Brakuje konkretnych wdrożeń wybranych pomysłów lub po prostu informacji zwrotnej o tym, co wydarzyło się dalej z wypracowanymi ideami.
Zatem, by nie stać się moderatorem – zabójcą, pamiętajcie o tym co dalej po burzy mózgów. Zaplanujcie wybór najlepszych pomysłów, dopracujcie je np. tworząc bardziej szczegółowe karty pomysłów. W następnym kroku zaplanujcie prezentację pomysłów połączoną z informacją zwrotną dla autora/(ów) (jak to zrobić o tym w tym wpisie). W końcu opracujcie założenia dla samego wdrożenia. Bie chodzi tu o to by wdrażać wszystkie pomysły – to jasne! Ale jeśli burza mózgów przebiegła efektywnie, to na pewno udało się wypracować choć kilka idei, które są jednocześnie możliwe do wdrożenia i wartościowe z punktu widzenia Waszego zespołu. O tym jak zaprezentować pomysły szerzej opisaliśmy w tym wpisie.
PS: Oświadczenie uzupełniające – przy tworzeniu tego wpisu nie zginął żaden uczestnik procesu kreatywnego 😉. Nie zamordowano także potencjału twórczego żadnego zespołu (zadbaj, by w Twoim procesie kreatywnym było podobnie!). Wracaj do tego artykułu za każdym razem, gdy poczujesz, że stajesz się “moderatorem zabójcą” i przypomnij sobie, jak nie zabić burzy mózgów!
Łukasz Maźnica – ekonomista, trener Design Thinking, badacz doświadczeń użytkowników z 5-letnim doświadczeniem w badaniach jakościowych i ilościowych.
Wykorzystano zdjęcia: Nagłówek: Jason Abdilla, Zdjęcie 1: Mario Gogh, Zdjęcie 2: Rawpixel, Zdjęcia 3: Campaign Creators.